Nadspodziewany atak zimy

I opadła kurtyna bieli
zbawienna powłoka nad brzydotą gliny,
szpony drzew sięgających ku gwiazdom
wykrzywione w pośmiertnych skurczach niespełnienia
Zakola rzeczne pędzą rozpaczliwie
omiatane wstęgami powietrza
starając się uciec od mrozu
który skuje je ograniczając dostęp światła

A światło?
Ostrza promieni wciąż tną
związki tlenu z azotem
lecz nie wchodzą już jak w masło
potęgując poczucie ciszy...

I zapadły się góry
balastem bieli obciążone
Starając się nie stracić na uroku
demonstrują swoją surowość

A ludzie?
Zaszyli się w swoich egołupinach
świadkami burzliwej polemiki
Czerni z Bielą


jowok

Średnia ocena: - Kategoria: Inne Data dodania 2007-02-07 15:51
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < jowok > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się