111
dotyka mnie
w niewytłumaczalny słowami sposób
przeklęta liczba
sto jedenaście
natychmiastowe skojarzenie
z czymś co bezsprzecznie
tworzy smutek na dnie serca
męczące zobojętnienie
najgorszą chwilą dnia
najgorsza chwila dnia
by samemu podpierać ścianę
wpatrzony w zielone kwadraty kratownic
moje trzy minuty
kontrowane dziewięcioma
ze stu jedenastoma
przejmujące osobliwe przygnębienie
gaszące najradośniejsze wszystko
to co przed
jak chmury zasnuwają
jak chmury zasnuwają
rozsłoneczniony błękit nieba
przemyty z nagła falą wewnętrznego chłodu
niezrozumiała prawie dla mnie
upiorna siła liczby
sto jedenaście
sto plus dziesięć plus jeden
trzy zera i trzy jedynki
nie umiem dopatrzeć się
w tej kombinacji
szczególnej wyjątkowości
poza dokuczliwym uczuciem zwątpienia
w cokolwiek
mimo pełnego zaufania
to chyba strach, obawa i lęk…
Adnotacje
|