Bezczas
popiół opada na podłogę
w okryciu z dymu twarz zmęczona
od papierosa znów odpala
kolejny drugi, czwarty, trzeci
w kieliszku drżąca porcja wódki
kropla po kropli stół zalewa
spod sinych powiek łza wypływa
łza słona, ciężka, niespełniona
za oknem mrok pulsuje grozą
świeca dopala się, migocze
kolejny kapsel trzasnął, przeszył
odbity przedtem uderzeniem
ciszą zatkane uszy, głucho
zatruta dusza zakochaniem
cóż, kiedy miłość w jedną stronę
zwykle się kończy drżeniem dłoni
Adnotacje
|