Do Weny


Weno, moja weno
Cóżeś Ty za wena
Gdy mi już nie dajesz
Chwili do wytchnienia

że mi nie dasz spocząć
Pod jakowąś gruszą
A mnie Twe żądania
Straszą już i duszą

Cóż ja biedne dziecię
Na bożej podszewce
Gdy mi ciągle diabeł
Swe głupoty szepce

Co ja biedne chłopie
Na tych łez padole
Już kolejna flaszka
Ląduje na stole
żeby zapić smutek
By umknąć przed Tobą
Byś mi nie kazała
Walczyć z moją trwogą

Bym mógł już odpocząć
Wiele mógłbym przysiąc
Bym nie musiał klecić
Poematów tysiąc

Lecz Ty okrutnico
Ciągle pragniesz więcej
Ciągle zmuszasz moje
Skołatane serce
Bym łkał pod niebiosa
Gryzł z rozpaczy dłonie
By mi nie pomagał
Eliksir na skronie


By mi nie pomagał
Nawet łyk gorzałki
Bym siedział przy karcie
I rysował strzałki
Co ja mówię strzałki
Strzały od Amora
By po mojej głowie
Cała wilków sfora
Latała.

Bym już swoich myśli
Nie słyszał nie wiedział
Bym tylko tworzył, pisał
Bym na dupie siedział.

W mojej głowie mętlik
W mojej duszy trwoga
A Ty wciąż mnie ciągniesz
Na Parnas do Boga

Gdzie mi tam na Parnas
Gdzie nektaru wonie
Ja się nie nadaję
Ja od tego stronie

Wolę już tu zostać
Zrobię to bez żalu
Wolę już nie pisać
Umierać pomału

30.12.2006


rotorski

Średnia ocena: 8
Kategoria: Inne Data dodania 2007-05-08 07:41
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < rotorski wiersze >
westwalia | 2007-05-09 00:11 |
flaszka nie jest zla dotad ,zanim nie jest kolejnai przymusowa
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się