Czas otępiałych chmur...
Myśli wyrazić,
lecz nie o mnie chodzi,
gesty mają razić,
jak absurd zawodzi.
Na moście stoję
i moknę cały,
moje życiowe wyboje,
bo me łzy się lały.
Czaszka w szkle,
pamiątka brata,
znów we mgle,
mijają kolejne lata.
Zawiodłem się znowu
i nie chcę z nich szydzić,
z łzą na zielonym oku,
ponownie muszę ludzi nienawidzić.
Cokolwiek zrobię
i tak usłyszę brawa,
tłumy się przeciskają,
będzie więc
i wrzawa.
Przejdę obok życia,
będę niedostępny,
co wtedy zrobię?
to mój krok podstępny.
Głową w mur,
aż rozsypie się głowa,
to czas otępiałych chmur,
moja druga nie połowa...
spokojnie,
to tylko chwile,
hojnie,
zawile...
Marpouk
|