Z ekstazy w otchłań
Oplatasz moje ciało
jak bluszcz
jak słodka namiętność
najpierw nieśmiałe
spojrzenia
grana obojętność
Potem coraz śmielsze
gesty
aż stapiamy się
w jedność
Dotykasz mnie i całujesz
rzeźbisz me ciało
mistrzowsko
śmiejesz się
wiesz, że mi dobrze
uwielbiam cię
tak szelmowsko
Dotykasz moich pragnień
idealnie, cudownie
w pełnym słowa znaczeniu
pewnie i instynktownie
Ciało ogarnia rozkosz
chwila
moment
sekunda
chwila wielkiego
szczęścia
a jednocześnie
tak złudna
Bo ty odejdziesz
tej nocy
jak każdej
zostanę sama
odgrodzisz się
murem
barierą
wzrośnie wstydliwa tama
I to nic nie znaczy
zero
tak przecież
sama wiedziała
lecz tego...
tego jednego
kocham
nie przewidziałam...
Walentynka
|