Powszedni...
Dzień wściekłych zdarzeń
i przeklęty wiatr,
osamotniony świt myśli,
to początek obrony,
by odnaleźć na nowo
tętno drogi powszedniej.
Układam siłę,
w milczeniu czekam,
aż zacznie się znów,
szaleńczy bieg,
błahych spraw niezałatwionych.
Długość krótkich chwil,
cierpliwe ostatki,
suma wdechów i wydechów,
ukrytych prawd,
zamyślenia,
aż strach otwierać oczy.
Ruch trzyma wodzę,
wymienię kilka zdań,
pomyślę trochę,
popatrzę,
puszczę kilka uśmiechów,
i wychodzę...
Marpouk
|