Zamykam oczy
Budzę się rano,
ledwo wstaje,
Codziennie to samo,
lecz radę daje.
W lustro patrzę...
Tam odbicie moje.
Gdzie jesteś Boże?
Ja się ciebie nie boję!
Gdzie ty byłeś wtedy?!
Udajesz czy naprawdę nie wiesz kiedy?
Wtedy bez kumpli, gdy nic nie miałem.
Gdy nie jadłem, gdy płakałem.
Ma podróż długa,
nauczyłem się wielu rzeczy.
Ulica niszczy ale też leczy.
W lustrze ma twarz druga.
Ta pierwsza prawdziwa...
Jej nie pokazuje,
zbyt piękna, zbyt wrażliwa,
Zakryć ją próbuje...
Zasłoną życia...
moje cele są jednak jasne,
mam wiele do zdobycia.
Ledwo tu stoję, zaraz zasnę.
Jeszcze długa ma droga,
do zwycięstwa, do celu...
Niestety bez twojego Boga,
tutaj, na bitewnym polu.
Przejdę drogę...
Niczym dźwięk pokoju
pośród zgiełku i w boju,
wiem że mogę...
Może ktoś mnie zaskoczy...
Spojrzy w mej duszy stronę...
Zamykam oczy,
Ściągam zasłonę...
Hibushi
|