Przyszedł w tęczowej aurze
Lata długie
Łzy na papierze się rozmazywały
Niebo najczęściej było szare
Huragan się zawiesił
Grzmiało stale
Smierć odwiedzała bliskich
Bezlitośnie porywała
Jeden po drugim odchodzili
Na kolana życie rzuciło
Dusze sponiewierać chciało
Nic już prawie nie było
Pozostała tylko jedna jedyna
Wiara
Wierze
Anioł piórem musnął
Bóg Ducha świętego zesłał
Przyszedł w tęczowej aurze
Zamieszkał
Swiat się zmienił rozpromieniał
Niebo stało się błękitem
Skowronki znowu śpiewają
Natura radosna rozkwita
Myśli z miłością się budzą
Na papier radość wypływa
Nauczyłeś mnie Panie Boże
Mój krzyż dźwigać w pokorze
Dźwigam go stale
Zawsze ludzi kochałam
Kochać nie przestane
Bo taka była wola Twoja
Zasadzić w nas ziarno miłości
By zebrać potem obfite plony
Dać nam życie wiecznej radości
Dziękuję Ci mój Panie
10.12.2008
podszepty gor
podszepty_gor
|