Przyszedł w tęczowej aurze

Lata długie
Łzy na papierze się rozmazywały
Niebo najczęściej było szare
Huragan się zawiesił

Grzmiało stale

Smierć odwiedzała bliskich
Bezlitośnie porywała
Jeden po drugim odchodzili
Na kolana życie rzuciło

Dusze sponiewierać chciało
Nic już prawie nie było
Pozostała tylko jedna jedyna
Wiara

Wierze

Anioł piórem musnął
Bóg Ducha świętego zesłał
Przyszedł w tęczowej aurze

Zamieszkał

Swiat się zmienił rozpromieniał
Niebo stało się błękitem
Skowronki znowu śpiewają
Natura radosna rozkwita

Myśli z miłością się budzą
Na papier radość wypływa
Nauczyłeś mnie Panie Boże
Mój krzyż dźwigać w pokorze

Dźwigam go stale

Zawsze ludzi kochałam
Kochać nie przestane
Bo taka była wola Twoja
Zasadzić w nas ziarno miłości

By zebrać potem obfite plony
Dać nam życie wiecznej radości

Dziękuję Ci mój Panie


10.12.2008
podszepty gor


podszepty_gor

Średnia ocena: - Kategoria: Życie Data dodania 2010-01-21 22:27
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < podszepty_gor > wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się