Samotny podróżnik
dziś moje opowiadanko....
Wyruszył w podróż jeszcze przed świtem. Zabrał ze sobą tylko swoje serce, które podpowiadało mu drogę, udzielało dobrych rad. Pewnego razu napotkał mężczyznę, który chciał mu sprzedać swoją żonę:
- Mnie się już znudziła, znalazłem sobie nową, młodszą. Ale tobie... Na pewno na coś się przyda. Umie dobrze gotować, prać i sprzątać; a i nocą potrafi nieżle pofiglować. Ale podróżnik nie potrzebował nikogo do gotowania, prania i sprzątania. Bo i po co mu kobieta, która sama nie decyduje o swoim życiu, daje sobą handlować?
- Jeśli miałbym mieć kobietę, to tylko taką, która przyjdzie do mnie na prośbę swojego serca. Po tych słowach samotny podróżnik odwrócił się i poszedł dalej, drogą, którą wskazało mu serce. Po kilku godzina samotnej wędrówki podróżnik usłyszał płacz. Ale to nie był zwykły płacz, to raczej jakby ciche kwilenie. Rozejrzał się dokładnie i tuż pod krzakiem dzikiej róży, jego oczom ukazała się mała dziewczynka o długich, jasnych włosach i... Ależ cóż to? Jej twarz... była twarzą szarego gołębia. Zamiast nosa i ust miała dziób i pierze od chudej szyi po samo czoło. Zamiast uszu widać było tylko wgłębienia po bokach jej głowy. Odziana była w poszarzałą od starości długą sukienkę, przypominającą raczej zwykły, lniany worek, niż odzież dla małej dziewczynki. Podróżnik zapytał dziecko o imię, ale w odpowiedzi usłyszał tylko przenikliwy skrzek...
30-XI-2003r.
Kara Kaczor
|