ciężar słów, czyli pożegnanie ostateczne

w kątach miasta budzi się
niedziela. mgła rozpuszcza
tanie dzielnice. mijam spalone deszczem
domy. czubkiem buta kopię

wspomnienia suche jak liście. postanawiam, że będę
niemową. po słowach zostaje
osad, który tak trudno zetrzeć, a wszyscy wciąż patrzą
między linie warg. tym razem w milczeniu

chowam cię pod skronie. powiedz jak ci jest
za mgłą. rzędy przypuszczeń wycierają światło
z powietrza. zaledwie wczoraj rzuciłeś się

na pożarcie stadu
wściekłych chmur. wystarczył jeden krok
byś stał się odległy o tysiące,
miliony gwiezdnych lampek. przepraszam,
naprawdę nie potrafię całować nieba.


oliwkab

Średnia ocena: 7
Kategoria: Inne Data dodania 2010-05-14 12:21
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < oliwkab > < wiersze >
wezdiw | 2010-05-14 15:45 |
Miejscami genialny, ale poza tym niespójny i słaba końcówka.
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się