Kochankowie
Widziałam wiatr, co w przestrzeń pchał,
Mężczyznę bez nadziei,
Klękał tam zupełnie sam,
Myśląc, że jeden krok a los się w net odmieni.
Gdy zimny pęd powietrza tknął,
By skusić zły tor biegu,
Mężczyzna wstał,
Pochwycił wiatr i runął w czeluść brzegu.
Anielski chór na trąbach grał,
A skrzydła szeleściły,
Miękkości chmur runęły w dół,
By los ten odmieniły.
Anielskie chóry zamilczały,
Gdy niebo ciało przytuliło,
Jedna dłoń do jednej dłoni,
By los kochanków odmieniło.
Wersal
|