U kresu
zabłąkany w myślach
przemierza ciemne zaułki
poszukując światła dla siebie
choć podąża sam w ciszy
nie jest samotnym
wraz z nim cień jego
widoczny w świetle latarni
dotrzymuje kroku
w dłoni kajet trzyma
nadgryziony czasem
pamięta radość w tęczy
zapisywaną na jego stronach
wzrok już słaby
ręce drżą zmęczone
tylko serce jak dawniej
powtarza rytmicznie
magiczne cykle
usiadł na ławce
w blasku przyjaznej latarni
przycisnął kajet do piersi
zamknął zmęczone powieki
wiatr ucichł
z oddali nadjechała
znajoma dorożka
16.01 – 17.01.2008.
kazap57
|