Odchodzę od Ciebie
Odchodzę od Ciebie ...
w cierniowy gąszcz samotności
przeplatany z wtajemniczonej
ciemności
Odchodzę od Ciebie ...
w wodę namiętności
wypełnioną rozpalonym zgiełkiem
gnuśności
Odchodzę od Ciebie ...
w strato przestrzeń niewierności
przewijaną niespokojność
Odchodzę od Ciebie ...
w jedną stronę świata
skaleczony rozdrobnionym
szkłem
Odchodzę od Ciebie ...
W drogę wstydliwości
Przenikniętą swobodnych
Wartości
Odchodzę od Ciebie ...
W poszukiwaniu sztucznego świata
zbezczeszczonego przez tych
z światła
Odchodzę od Ciebie ...
w las zielonego łona
zszarzałego przez tego
który kona
Odchodzę od Ciebie ...
w czarną Bożą noc
opuszczoną przez słońce
Odchodzę od Ciebie ...
w wędrówkę w nieznane
prowadzony przez klęczących
Odchodzę od Ciebie ...
w poezji świata romantycznego
niesiony przez niezdary
Odchodzę od Ciebie ...
w nurt ścieków głębokich
zalanych grzechami ludzkimi
Odchodzę od Ciebie ...
w kajdanach zbójeckich
trzeszczących tym skalaniem
Odchodzę od Ciebie ...
w sutannie szarości
owijającej martwe me ciało
Odchodzę od Ciebie ...
w progi rozwiązłości
ogarnięty burzliwością
Odchodzę od Ciebie ...
w dom krainy wolności
zawładnięty przez bestie bezkarności
Odchodzę od Ciebie ...
w pustce sercu i duszy
odbijającej katuszy
Odchodzę od Ciebie ...
w stado pawianów puszczonych
popisujących się na wietrze
Odchodzę od Ciebie ...
w wysokości gór
zdobywając te wielkości
Odchodzę od Ciebie ...
w łąkę rozkoszy
biegnąc nad kwiatkami duszności
Odchodzę od Ciebie ...
w nałogów zniewolenie
wchłaniając rozum w zapomnienie
Odchodzę od Ciebie ...
w samotnej kreatywności
podtrzymując wstrzemięźliwość
Odchodzę od Ciebie ...
w duchu zazdrości
zapominając o granicach powinności
Odchodzę od Ciebie ...
w purpurze zniewolenia
rozdartych na moich ramionach
Odchodzę od Ciebie ...
w dźwięku muzyki żałobnej
rozmazanych przez zmartwychwstałych
Odchodzę od Ciebie ...
w obraz wymarzonego plastiku
przeszklonego przez brutalizm życia
Odchodzę od Ciebie ...
w piekło aniołów
zbuntowanych baranów
Odchodzę od Ciebie ...
w swawole bohemy
przepitej przez zużytą cyganerię
Odchodzę od Ciebie ...
w pustyni zrujnowanych domów
zniszczonych przez nieuczciwych kantorów
Odchodzę od Ciebie ...
w zastępy anielskich dusz
rozszarpanych przez ptaki
Odchodzę od Ciebie ...
w klasy równe sobie
zrównanych jednością i dumą
Odchodzę od Ciebie
w pustyni samobójczych myśli
szantażowanych przez duszę
Odchodzę od Ciebie ...
w ramiona innego Boga
nawracającego moje myśli
Odchodzę od Ciebie ...
w środowisko znienawidzone i hańbione
zdegradowane przez nas samych
Odchodzę od Ciebie ...
w progi nieznanych ulic
żyjących ciągle w niepewności
Odchodzę od Ciebie ...
w czarnych okularach
widząc, nie widząc - nic
Odchodzę od Ciebie ...
w stos rozdrobnionych kamieni
przygniatających moją słabość
Odchodzę od Ciebie ...
w zaspy białego śniegu
przykrywający jesienne grzechy
Odchodzę od Ciebie ...
w chlapę owocną
zalewającą łzy mej duszy
Odchodzę od Ciebie ...
w łaski i nie łaski niebios
wyśmiewającą moje martwe ciało
Odchodzę od Ciebie ...
w zapomniane podziemie
przerażającą przez próchno różnorodności
Odchodzę od Ciebie ...
w postaci ptaka oślepionego
prowadzonego przez głazy kwiatów
Odchodzę od Ciebie ...
w postaci żebraka
prowadzonego przez oczęta ludzkie
Odchodzę od Ciebie ...
w kanale i bunkrze
prowadzonego przez Ojczyznę
Odchodzę wreszcie raz na
zawsze od Ciebie ...
odchodzę w kibitce zamknięty
czterdzieści i cztery ...
powtarzany razem
prowadzony w kajdanach za Ciebie ...
Fidel
|