Deszcze
Póki co spływają po mnie deszcze
jestem południem nie zmierzchem jeszcze
nie pora porastać mchem i zginać kark
z zielonych wiosny będe pić warg
Soczystość kropel z wartkich stumieni
świeżą krew z głębokich źródeł ziemi
nie popłynę z marzanną stane nad rzeczką
na pożegnanie pomacham jej chusteczką
Czerwoną szminką płatków róż
pomaluje siność ust
szarość oczu spłowiałość granatu
pociągnę cieniem bławatów
Marzenia puszczę jak latawce
niech zdobędą szczyty gór
z wiatrem jak dmuchawce
pod wiatr żaglami chmur
Zachody słońca delikatnie dotykam
lipiec mam w sercu do miłości skore
zegar nakręce niech sobie tyka
nim odejde z latem zjem podwieczorek
Nim odpoczne i się położe
do domu naniosę drwa
to wszystko nim parasol rozłoże
nim spłynie po mnie jesieni rdza
Tomasz Kiełtyka
Sarnek
|