Krążąc po strukturze oddechów
Wkradłeś się przez niedomknięte powieki
szukające ukojenia
od teraz jesteśmy jak dżwięk skrzypiec
przenikający zmęczone powietrze
brzemienne w obawy
na zatrzaśniętym strychu
hodujemy własne paranoje
dusząc się orgazmem hedonizmu
ściskamy myśli
odbijając się od poduszki
wypchanej fizycznością
jutro znów
popatrzę na twój uśmiech
zabarwiony oczekiwaniem
usiądziesz obok
powietrze odpocznie
Nechbet
|