Deszczowa rapsodia
wypłowiały parasol od słońca
deszcz podziurawił jak sito
mętne kałuże kryją odbicie
aby nie ujrzały grymasu
na kamiennych kostkach
rozpryskują się bezbarwne krople
opustoszałe skwery i ławki
odwiedzają tylko wygłodniałe gołębie
wydziobując namoknięte okruchy
wyznaczoną trasą podąża wytrwale
milczący piechur z plecakiem tęsknoty
zna tutaj każdy kamień i krzew
czy wycięte inicjały na wielu ławkach
rozmawia szeptem z ciszą
z wiatrem śpiewa znajomą pieśń
o miłości do ukochanej w sercu
prosząc o spełnienie to co niespełnione
30.07 – 31.07.2011
kazap57
|