mama
usiadła przy kominku
w bujanym fotelu
zmęczone stopy kocem okryła
wpatrując się w ogień
szepnęła
mój synku
bruzda na czole ci przybyła
on nic nie mówiąc
dotknął jej dłoni
wsłuchując się w jej cichy głos
smutne ma dziś oczy
a na młodej skroni
dostrzegła pierwszy siwy włos
łagodnym uśmiechem
dotknęła syna twarzy
a ciepło rozlało się po całym ciele
wsłuchaj się w siebie
sięgaj po to o czym marzysz
czasu masz jeszcze tak wiele
nie przegap szczęścia
wejdź na te schody
to nic że kręte
chybotliwe
łatwego nie docenisz
a tam gdzie przeszkody
dowiesz się co jest właściwe
szybcia
|