Idąc przez las
Krzyk kormoranów przywitał mnie
w nadmorskiej leśnej głuszy
a z nieba aż się leje żar
że liść się nie poruszy.
Spękana ziemia jakby bez tchu
czeka na deszcz zbawienny
lecz chmur na niebie ciągle brak
i znowu ranek promienny.
I znowu słońce ściele swe blaski
jak złote nici w krosnach,
a ziemia woła wody pić bezbronna i litosna
i idę dalej leśną ścieżką w kierunku
morskiej plaży, a słońce pali
i leje żar aż krople mam na twarzy.
I idę dalej z myślą że dziś
nic już się nie wydarzy i nagle grzmot
i nagle błysk że oczom swym nie wierzę
słońce wysoko, spieczony las
a ziemia prysznic bierze.
I nagle wysoki morski brzeg
a w dole morskie fale i zloty piasek
jakby grzany i czarne kormorany
białe muszelki w piasku leżące
złote krople bursztynu i złote zorze
i zachód słońca które niech świeci
bez końca.
Henryk Siwakowski
Henk
|