Martwa nadzieja
Liście na drzewie brązowiały
martwe na ziemię spadały
sam nie wiedziałem czy lepiej
te miały, co od razu pokłon ziemi oddały
czy te, co powoli na drzewie usychały
cierpienie swych braci widziały
Liście przez wiatr rozwiane
nie pamiętane i rozdeptywane
nawet te, co złotem się stroiły
już nic nie znaczyły
Nadzieją wiosna odradza
naprawia, to co w sen przed zimą zapada
prochy przez wiatr rozwiane
nigdy nie wstaną
A drzewo przez wieki
wciąż żyje
nowe owoce daje
nową nadzieję rodzi
Ale ja już nie wierze
w martwe nadzieje.
Ile to już lat prochy depczemy
ile na to czekamy, by być podeptanym
kakim
|