idąc w procesji.
idąc w procesji, potykają się o własne nogi.
by dostrzec z kim przybył dawny sąsiad,
wychylają się z zamyślonego tłumu.
to nic, że wcześniej siedzieli cicho w ławkach, jakby in cognito.
co pięć minut ożywiają się,
pomrukując coś automatycznie na wezwania księdza.
słysząc dźwięk orkiestry, przyspieszają tempo.
wymijają innych, przeciskają się do przodu,
jakby to zapewnić im miało szybsze zbawienie.
szybsze nie znaczy bezbolesne.
wreszcie dobijają do mety, odbębniając coroczny obowiązek.
w końcu iść trzeba, bo co powiedzą sąsiedzi.
w święta sklepy zamknięte, a oni krążą między ludźmi,
niczym między regałami w marketach,
zapatrzeni w nicość, błądzą i krzyczą zniecierpliwieni.
a Bóg tylko patrzy i się śmieje,
bo w Niebie nikt nie powiedział, że nie będzie kolejki.
agawa
|