czyjeś imię
z samego dna duszy
uwolniony krzyk
drapiący w gardło ból
liść uderzony deszczem drży
serce nie ożyje
uschło na wiór
trzaskają pod nogami gałęzie
to moja dola
dusza z łoskotem spadła ze szczytu
coś po drugiej stronie nęci
coś woła
zapomniany dotyk zachwytu
emocje nigdy nie nazwane
odbite od zimnego kamienia
krwią ociekające
na strzępy rozszarpane
dwie krótkie sylaby
czyjegoś imienia
szybcia
|