WSPOMNIENIE -- IV
Byłam licealistką mieszkającą w internacie
w czasach PRL - u.
Do domu jeździłam rzadko.
Tęskniłam bardzo za rodziną,
jak wszyscy moi współmieszkańcy.
Obok internatu był
Dom Dziecka dla najmłodszych.
Pierwszego czerwca
zostaliśmy zaproszeni,
aby w dniu dziecka
odwiedzić maluszki.
Zaopatrzeni w zrobione własnoręcznie
czapeczki i wianki z bibuły,
pojawiliśmy się na sali pełnej dzieci.
Otoczył nas las
wyciągniętych małych rączek
a chór głosików
wymawiał tylko jedno słowo ''mama''.
Jedna mała dziewczynka
bardzo płakała w kąciku
i patrzyła na mnie
okrągłymi oczkami pełnymi nadziei
Wzięłam ją na ręce
a ona objęła mnie za szyję.
Wiem , że miała na imię Ewa, jak ja.
Długo spacerowałam po sali
pełnej ubranych w bibułkowe czapeczki
małych dzieci
z przytuloną do mnie
ufną Ewunią.
Jak ciężko było ją ode mnie oderwać.
Jak trudno było mi odejść.
Jak długo o tym pamiętam,
prawie 50 lat.
ewita
|