Dłoń
Dwie dłonie
Wiszą
Idą samotnie
Szukają siebie
Jedna wierna
Jak Penelopa
Drugi nie ugięty
Jak Odyseusz
I trwa Odyseja
Przez Boski los
Utkana z rozwagą
Iście stoicką postawą
Nie znamy
Wyroków twych panie
Racz ustrzec nas od
Cyklopów
Proszę
Nie lubię też
Harpii
Stwórca zaś rozbawiony
Greckim pochodzeniem
Tworzy wyprawy
Z Achillesem u boku
Wywozi nas daleko
Pokazując piękno świata
By zarzucić duchowi
Płacz tęsknoty
A w myśl modlitwy
Podpowie nam małym
„że wszędzie dobrze ale
w domu najlepiej”
I tak dziesięć lat
wraca
z wyprawy
Po drodze gubi
Wszystkie cnoty
Traci łaski Boże
Wyzywa
Za cierpienie
Za smutek
A wszystko jak dramat
Przez niego prowadzony
Nawet nie wie
Że jest aktorem
Po północy trafia
Kładzie dłoń w pokorze
Ma dość szukania
Drugiej dłoni
Najwyższy z uśmiechem
Otwiera oczy podróżników
Niech splotą ręce
Spracowane
Nic więcej nie trzeba
Do życia jeszcze
Po jednej ręce macie
Epilog co nową
Księgę pisze
Odys i Penelopa
Dwie dłonie
Splecione razem
Idą przez życie
Trochę inaczej
kakim
|