Starzec
Pochylony człowiek grał na gitarze. Był to odziany w łachy zmęczony życiem starzec. Dźwięki strun odliczały minione lata jego dni. Obraz młodości gdzieś daleko prysł. Widoczne,
zniszczone ręce wspomnieniem pracy niedoli. Jako uliczny grajek realizował ostatniej drogi pomysł. Pomarszczona twarz bez mimiki emocji. Wyrażała gotowość, aby chwilę śmierci ugościć. Posiwiałe włosy odliczały ciągły upływu czas. Tak naprawdę starzec czekał, grając na ten jeden jedyny od Boga znak. Ja nadal, jak od początku ciągle słuchałem jego pozy gry. Gdzie się jednak podział starzec? Nie wiem. Gdzieś daleko znikł.
Epik
|