W odmęcie
Znalazłem się na życia szarym zakręcie
A już niczego się nie lękałem
Zanurzony w oceanie grzechów, w odmęcie
Sam tu wpadłem, sam chciałem
Mrok otacza zakamarki mego ducha
Wokół tylko dokuczliwy bród
Rozpoczyna się burza, straszna zawierucha
Z wiatrem przynoszącym wstrętny smród
Wtem się kręcę bo woda się zrywa
Do tego doprowadza chore ludzkie chcenie
Ciężar grzechów mnie porywa
Rozkładam się, przestaję istnieć, samounicestwienie
platek_sniegu
|