XXI

Onieśmielona
Rozbieram się niespiesznie
Z ramion zsuwam czarny płaszcz
Lśniący jak wór w którym mnie wyniosą
Pewnego dnia gdy jak zwykle wzejdzie słońce

Ściągam buty
Palce zwinne jak kończyny pająka
Mordującego złapaną w sieć muchę
Rozplątują długie ciemne sznurówki
Ciasno oplatające bezbronne kostki
Jak pętla kostkę wisielca ze starych kart

Koszuli
Próbuję pozbyć się przez głowę
Siłuję się z za ciasnym otworem
I napuchniętą od czarnych myśli czaszką
Oczyma wyobraźni widzę jak odpada
Z głuchym łoskotem i toczy się po ziemi

Spodnie
Osuwają się wzdłuż moich nóg
Dokładnie tak jak krew spływała po palu
Zatopionym głęboko w ciele męczennika
Spoglądającego z trwogą ku niebiosom

On
Patrzy na mnie z niecierpliwością
Tak więc bieliznę też rzucam w kąt
Jak tamci rzucali blade cienie na stosy
By dokonać przemiany ciała w popiół i dym

On
Myśli że jestem już naga
Pokażę mu więc jak bardzo się myli

Zrywam długimi płatami skórę
Rozpruwam żyły splątujące ciało
Oddzielam drżące mięśnie od statecznych kości
Zdzieram paznokcie
Odrywam nos i uszy
Wyłupuję oczy
Wyciągam jelita i inne narządy
Jak z pudła wyciąga się ozdoby choinkowe
Wciskam paliczki między żebra
Sięgam po serce
Ale go nie ma

Wzdycha
Ze smutkiem gładzi
Mój biały nagi kręgosłup
Przerażone źrenice odbijają
Próżnię odartego ciała


Xii

Średnia ocena: 8
Kategoria: Inne Data dodania 2013-01-15 20:20
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Xii > < wiersze >
blueoctober | 2013-07-02 16:42 |
ale przeżycie...uderzające metafory, cholernie dobre
Michal76 | 2013-01-17 09:33 |
Wciąga i uderza....mocno.
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się