Otwórz oczy
Miałam dziś dziwny sen i o nim Ci opowiem.
Byliśmy oboje w jakimś gwarnym pomieszczeniu, ale ono nie było w tym śnie w ogóle ważne. Rozmawialiśmy, patrząc sobie w oczy i nagle stało się COŚ, bo nie mówiąc ani słowa, słyszeliśmy swoje myśli i w myślach dalej trwała rozmowa. Stworzył się jakiś dziwnie cichy kanał, w którym umilkły gwary obok. Została tylko ta cisza. Była dobra i ciepła jak przystań. Bezpieczna i taka swoja.
Myśleliśmy do siebie o wszystkim z uśmiechem na twarzy. Płynęło i wszystko było ciepłe, bez obaw i lęków. Jak w chwilach, gdy zamykasz latem oczy i świeci słońce, a wiatr delikatnie muska skórę. Trwało to długo nie chciałam, by przestało....
Potem nagle obraz się zmienił, byłam pośród wielu, którzy myśleli. A ja te myśli słyszałam, było mi ciasno i duszno. Chaos w głowie i mętlik. Myśli innych miały różne kolory. Bolały mnie oczy, szum wypełniał uszy i głowę. Pomyślałam utonę. Muszę uciekać. Ukryć się muszę. Nie wiedziałam którędy, ani dokąd. Zaczęłam iść przed siebie, potem biec, krążyłam jakimiś korytarzami, a w głowie ciągle ten szum i hałas.... I nagle usłyszałam twój głos w głowie... mówił:
- Chodź do mnie, szybko popatrz mi w oczy - wołałeś tak cały czas - Popatrz mi w oczy, gdzie jesteś, przecież czekam tu na ciebie. Popatrz mi szybko w oczy.... - A ja biegłam w stronę tego głosu. jakby był moim wybawieniem, jakbym nie miała innej drogi, tylko tą jedną. Biegłam coraz szybciej i szybciej, brakowało mi powietrza, tak jak tonącemu wyczerpuje się limit tlenu. Myślałam że już nie zdążę, że po mnie.......
I nagle poczułam twój dotyk. Chwyciłeś mnie za ramiona i myślałeś do mnie niecierpliwie, ze strachem i gniewem, z radością i łzami:
- Otwórz szybko oczy i popatrz w moje, przecież tu jestem... proszę daj się ocalić..
I otworzyłam, spojrzałam Ci w oczy, poczułam ulgę i ciszę. I to ukojenie, jak wtedy gdy wraca się do domu.
Gaia
|