OTCHŁAŃ...
Noc,cisza
brak gwiazd i brak księżyca.
Otchłań zimna bezlitosna,
ostry jak brzytwa wiatr po twarzy mnie chłosta.
Idę choć nogi się podemną uginają,
mokre krople krwi po twarzy spływają.
W końcu upadam - już nie wstaję,
serce jeszcze kołacze, choć w pół przełamane.
Życie kpi trzymając tu ostatnią wartę,
bo postawiłam wszystko na ostatnią kartę...
Jednak,gdy minie wieczność w końcu się podniosę
I będe iść dalej - naznaczona losem.
M.F (Frycia)
Frycia
|