nadzieja
Leciałem zaplątany siecią gdzieś w przepaść obijając się o twarde wspomnienia traciłem nadzieje że ujrzę błękit nieba ,próbowałem poruszać dłońmi niczym skrzydłami choć zapomniałem że Bóg odebrał mi je zsyłając na Ziemie,nieporadnością rozśmieszam wokoło siebie duchy przeszłości ,spadam wobrarzając sobie dno ostre bolesne ciemne ,ostatkiem sił umysłu rozjaśniam uczucie nadziei która eksploduje przed kresem podróży ,nagle cisza nie wiem gdzie jestem ,wokoło ludzkie twarze uśmiechnięte ,ciepłe dające otuchę że to jeszcze nie koniec drogi a nowy początek ,wznoszę ręce do góry niczym chwytając się dłoni Boga,czuję że podnoszę się z kolan
,
nazgul
|