Szept samotności
Po drabinie myśli wspinam się wciąż
z tą samą maską na twarzy.
Gdzie jest szczyt, cel?
Nie widze go.
Nie mam siły, by wciąż się wspinać.
Ale robie to.
Nie moge się cofać,
nie moge upaść,
bo już więcej nie wstane.
Pogrąże się w otchłani, zgine,
strace ostatnie części duszy,
które pozostały...
Niekończąca się droga
przez własny labirynt myśli.
Gdzie jest jej kres?
Czy odnajde upragniony spokój?
Chce się wyzwolić,
ale... nie potrafie...
Żyje cicho krwawiąc
przez sączące się krople łez,
spływające potoki myśli.
Czy odnajde to,
czego tak pragne?
Nie wiem.
Lost
|