Lody

*


Kupiłam sobie loda
włoskiego, kręconego,
w stożku waflowym –
dużego, śmietankowego,
nie lubię czekoladowych.
Kiedy dziewczyna loda
z automatu strzykała,
na wijącą się masę
z utęsknieniem patrzyłam,
połykając wzrokiem,
ślinka mi leciała…
Jest! Mam! Mój ci on!
Wpiłam usta w masę,
zrobiłam dwa łyki
trochę mnie przytkało
łypnęłam oczami,
zimno w brzuszku się rozlało…
ach, co za rozkosz!
Owładnęłam językiem
masę dookoła stożka,
mniam-mniam, jak bosko…
i tak sobie lizałam.
Usiadłam na ławce,
w cieniu, pod drzewem –
- tak dobrze mi było;
czułam się jak w niebie,
ten zimny lód schłodził
moje rozgrzane trzewia
a tu nagle…kap, kap…
leci po ręce…
język szybko rzucił się
pyszności łapać
kap, kap… i już w ciapki
mam bluzkę, spódnicę i klapki
kap, kap… do diabła
po brodzie cieknie…
wyciągam chusteczkę,
wycieram buzię,
język się spieszy, żeby
jeszcze coś zlizać
ręce się plączą
tu kapie, tam łapię
i tak się miotam,
rękoma macham
i coś mnie trafia…

Cała już spocona,
z włosem rozwianym,
z klejącą brodą
patrzę na białą papkę,
na rurkę zdeformowaną
i mówię sobie samej
„zachciało się babie loda”!

Na szczęście mały piesek
się przyplątał, oblizywał
moje śmietankowe kapcie –
- proszę piesku, jedz…
i położyłam mazię na ławce.


*


emerytka

Średnia ocena: 8
Kategoria: Życie Data dodania 2013-07-21 00:27
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < emerytka > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się