+ Esencja wzniosłości +
Tak wiele mi powiedziałaś milcząc
Pokazywałaś barwnych obrazów tajemnice
Znając odcień czerni jedynie
Rękami wskazałaś kierunki życia okaleczoną będąc
Słowami zobrazowałaś wrogów sylwetki choć niemową jesteś
+
Rozkoszą karmiłaś pomimo czynów grzesznych
Życie przedstawiłaś cudem niejako
Chociaż śmierci cień czai się w każdym zaułku mej drogi
Światłości płomienie kładłaś przed oczyma mymi
Mimo iż w ciemnościach tonę
+
Mars, Saturn, Jowisz
Ich tajemnice przede mną odkryłaś
Znikając w Nocy przestworzach
+
Piękno smutku i duszy upadek
Słodycz łez i bólu rozkosz
Wszystek doznań zawdzięczam Tobie – matko przestworzy
Demonie odrodzenia, esencjo wzniosłości
Gór zaszczytnych, mórz i oceanów głębokich rodzicielko
+
W próżni czasu pozostawiłaś
Bym zlodowaciałym bytem mógł się stać
Wciąż patrzeć na twór stworzenia
Z zafascynowaniem i nieskrywaną trwogą
+
Oblicza niebios i piekieł czeluści
Obcymi mi już nie są
Skrzydła ptaków drapieżnych, ostrza wilczych kłów
Przybrałem do ciała swego
+
I pomimo mroku co komnaty serca mego zalega
Wciąż patrzę z utęsknieniem
Czekając na powrót blasku Twego – każdej zimowej Nocy
+ lamia +
lamia
|