o górach i Bogu
cisza poślubiła wicher w skalnym wąwozie
pajdy polan okraszone kwiatami
pieszczą zachłannie moje stopy
szczęśliwa więc biegnę za głosem skowronka
rozkochana w błękicie
wiruję z motylem który zaplątał się we włosy
radosna jak dziecko zanurzam stopy
w górskim strumieniu
nagle pojawia się chmura ciemna jak gniew Boży
grzmoty szaleją a ja pełna trwogi klękam na brzegu
szeptem zanoszę modlitwę o znak dobroci
wtem tęcza barwami się mieni
idę więc dalej ścieżkami nieco oniemiała
zadaję Bogu pytanie
jak nie kochać górskich wędrówek
i znaków pojednania na letnim niebie
Wierzbina
|