Poranek
Poranek. Taki sam jak jutro.
Znów podnieś pędzel, farby.
Znów zamaluj po kawałku płótno.
Pamiętaj, że niejeden wiele dałby,
Ale nie wstanie dzisiaj, nie wstanie jutro.
Poranek. Wstajesz z naładowaną baterią.
By stoczyć codzienną walkę,
Walkę ducha z materią.
Ale ty już nie dobierasz kolorów,
Nie obchodzi cię grubość pędzla.
Twoje życie, twój obraz, nie ma wzorów.
Marazm, monotonia i psychiczna nędza.
Dalekowzroczne ambicje i plany?
Piątek, wieczór, styrany, pijany.
Alkohol, tytoń i stuff.
Uwolniłeś się czarnuchu?
Nie licz na salwę braw.
Tylko zapomniałeś o łańcuchu.
Chcesz być kolorowy, wśród szarego tłumu?
Chcesz być kruczkiem pośród sterty umów?
Chcesz być bogactwem w lawinie długów?
Bądź więc tym celnym w serii rzutów,
zrób coś, co wypierdoli ich z butów.
vonPiernik
|