Wiesz
Smutek i radość niczym winna latorośl oplatają mnie
Tak trwam wrośnięty w nadzieję, bo pokochałem Cię
Dla Ciebie statystyka, jeden z miliona, nieistotny, zapomniany, kolejny
A dla mnie niczym w katedrze ołtarz złocony, od przepychu chwiejny
Wiem że sięgam po coś co się nigdy nie ziści
Nie jestem wstanie policzyć opadłych godzin liści
Ty serce grzejesz przy innym sercu w atłasie pościeli
A ja bezsilny klęczę w miłosnych płomieniach bieli
Chociaż skóra nie pęka swąd dymu nie wdziera się do płuc
Płonę i z bólu zaczynam w kruchości duszę tłuc
Wiem że jesteś szczęśliwa i to jest najważniejsze
Pomimo to hula rozpacz i demony od smoły czarniejsze
Wspomnienie „chyba coś do Ciebie poczułam” ciągle dudni jak grzmot
Próbuję utopić w sobie ślepy serca miot
Gdy wszystko krzyczy i każda cząstka chce blisko Ciebie być
Najtrudniej jest nie próbować i w szarości bez Twojego uśmiechu żyć
Być dla Ciebie tarczą, oparciem, zdobywać razem świat
Wiem, wiem, to tylko ułuda, płonnych marzeń czad
sztabakoral
|