na dnie
Brnie po dnie
leży na dnie
własnej głuchej
egzystencji
gdzieś wyżej
powierzchnia,
życie w atencji
gdzieś głębiej toń,
i miłości, i szacunku,
właściwego kierunku woń
nie pływa, topi się
w szlamie zapomnienia
w otchłani ciszy uczuć
niewiele zmienia
na dnie
brakuje tlenu,
ciemności panują,
drapieżne bestie
dobierają się,
na dnie samotności
grasują
gdzieś gesty wyżej,
na powierzchni światło,
głębia właściwego bycia
może poczują, zauważą
rzucą w końcu
koło ratunkowe
bodziec, zastrzyk
do życia
stratocaster
|