na granicy imaginacji
Czuciem szkicuję mapę
Gdzie się zaczynam i kończę
Kanty futryn z małym palcem
Dokładne znaczą linie
Drzwi kuchennych szafek
Kreślą twardych koncepcji cypel
Dłonie bezwiednie sięgają
Czasem po swoje z chęcią po cudze
Swobodnie przechodzą strzeżone granice
Myśli tak wolne niby
Odważne chronione obawą
Z paszportem nieużytym
Rozmyślnie sprawdzam odbicie w lustrze
Czy szczelne luki
Przesmyki dzikie
Gotowy na świata areny wychodzę
Na inne idee z cłem zaporowym
Nie wpuszczam dzisiaj
Czy jutro? Nie wiem..
pawlikov_hoff
|