Na skrzydłach wiatrowi siadam...
Zakochany, na skrzydłach wiatrowi
siadam, i żegluję hen, wysoko...
Słońca żarem palony, dotykam obłoków,
co są Matką chłodnemu deszczowi...
Z wiatrem sfrunę do Ciebie przez okno,
gdzie w rozgrzanej pościeli śpisz jeszcze,
i gdzie myśli wędrują me grzeszne
i nieskromne...To przez tę samotność...
I odkrywam Cię z zachwytem całą,
by pieszczotą znów okryć za chwilę,
która snu delikatne motyle
z oczu spłoszy i obudzi ciało...
hallski
|