Depresja
Uwięziony w klatce własnych strachów
W pustym pokoju
Duszę się samotnością...
Cierpliwość wyjechała już dawno
W plastikowym worku
Wczoraj był jej pogrzeb...
Nadzieja umarła kilka tygodni temu
Gdzieś w lesie gniją jej resztki...
Wiara się wypaliła został tylko ślad wosku
Ty Miłość zabiłaś w sierpniu ubiegłego roku
Zabijasz mnie swoją pogardą,
Wyzwiskami i bezpodstawnymi oskarżeniami,
Wbijasz nóż w serce,
Umieram powoli w męczarniach,
Torturujesz...
Bezsilność wiesza pętlę na szyję
I zaciska coraz bardziej...
Topisz w morzu łez...
W smutku pogrążony unoszę się
W odległej krainie,
We własnym małym chorym świecie...
Chcę znaleźć się po drugiej stronie snu...
Spleść swe ciało w śmierci objęciach
A ona już cicho na mnie zerka
Patrzy pożądliwym wzrokiem,
Wyciąga palec wskazujący i pokazuje na mnie,
Jej oddech czuje zimny na karku,
Prowokuje...
Całuję mnie w policzek,
Jej krwiste czerwone usta,
Czarne włosy uderzają jak biczem po twarzy...
Oczy lśnią blaskiem
księżyca w pełni w mroźną styczniową noc...
Słyszę jej głos,
Mówi - chodź zabiorę cię...
Ja nie mam siły postawić kroku
I choć wyciąga rękę...
Ja nie mam siły z nią iść...
Wpadam w depresję...
feniks
|