Umieranie (nie)konieczne
po kolejnym
wschodo-zachodzie
umierania
nie bawią mnie
uśmiechnięte pajacyki
do kolejnego
niedospania
zachłysnę się
tysiąc razy
sobą
i Tobą
zadławię o drugiej dwadzieścia siedem
bo przecież wtedy
wyrywa się z korzeniami
dłonie
szuka zarzyganych czterolistnych
koniczynek pod szpitalem
psychiatrycznym
i
liczy się
końce do
końca.
Magdis
|