Bezsenność świetlików
Umieram.
Umieram po kawałku.
Odchodzę w mgły
bezkarnie podobne do waty cukrowej,
pachnące świeżością poranka.
Zmierzam ku miejscu
utkanemu z tysięcy wątłych lśniących cieni
nienadeszłych chwil.
Będę spać otulona ich ciepłymi westchnieniami.
Ciii...
Wsłuchaj się w szmer strumienia,
który już dawno wysechł.
MadameRed
|