To jednak nieważne
Chcę patrzeć, lecz nie widzę,
bo wzrok mój mi zabrano.
Chcę wrzeszczeć, lecz nie krzyczę,
bo tak mi pokazano.
Chcę uciec, lecz nie idę,
bo nogi połamano.
Chcę zniknąć, lecz wciąż jestem,
a gdy się obudzę rano
poczuję znów ten świat,
codzienność, wciąż to samo.
Brutalność, ból, porażkę,
bo jestem niewolnikiem.
Więźniem czynu, słowa, ludzi,
skrytym metafizykiem.
Wciąż pytam się w mej głowie,
skażonej niesłyszalnym rykiem:
Kim jestem? I kiedy się uwolnię?
Jestem sama i nie ma nikogo,
kiedy zniknę i ja?
Czy kiedykolwiek będzie błogo?
Czy już zawsze będzie... tak?
Pilnują mnie, obserwują,
nie dają sobie nic zrobić.
Patrzą, patrolują,
są gotowi pobić.
Czas swój tu marnują.
Jestem nikim.
Nikim wartym niczego.
Ale ja też cierpię.
A czy gdy zamknę oczy, to wszystko się skończy?
Stul pysk, głowa w dół, idzie pies gończy.
qaxde
|