Kiedy je stracisz
gdy spadający klucz
zamigocze w obrocie
niczym płomień świecy duszony pośpiechem
i grzęznąć w zroszonych polach źrenic
będą skamieniałe dłonie
a noc po twoje światło
wyciągnie obie ręce
aby udusić obłoki zalewające się sińcem
ściągnąć za kołnierz dziecinne słońce
dzielone na zbyt wiele kropel
wtedy na chwilę ukaże ci się odchodząc
zostawiające cię gwiazdom na pastwę
te w którym trwając zawsze
zdawało się nieosiągalne
choć nigdy nie mogło być bliższe
szczęście
|