Żelazo

Rozżarzone żelazo do ręki mi dajcie
i butelkę spirytusu wręczcie
bym mógł wypalić

Zgorzel samotności
ducha
niszczącą mnie od środka

Znieczulenia i bólu
nie zabraknie mi
tam gdzie pójdę

Zapomnienia szukając
tam gdzie nikt nie ma
szans na przetrwanie

Zbyt długo łudziłem się
że może ktoś spojrzy
łaskawym okiem

Na moje słowa
próżno zaklinające
szarą rzeczywistości granicę

Uśmiech mój
niczym brudnego żebraka błaganie
nie przyniósł mi nic

Poza zniechęceniem
do samego siebie
i erozją nadziei

Widocznie jestem
niczym ziarnko piasku
niewygodne w bucie

Podobne do innych
w swojej bezbarwności
składające się na obraz

Pięknej plaży
po której beztrosko biegają
piękne towarzyszki Wenus

Nieświadome istnienia
numerów dwa
na tle których piękniej

Błyszczą one i ich
wybrankowie.


Wspaniali liderzy
Pełni błyskotliwych
pomysłów na jutro.

Więc wracam do ognia
zazdrości i żaru
wściekłości.

By wypalić chorobę
zwaną duszą
i odnaleźć spokój.

W zimnym okrucieństwie
braku uczuć.


Cichy_pan

Średnia ocena: 10
Kategoria: Miłosne Data dodania 2015-08-23 22:04
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Cichy_pan > < wiersze >
AngelEole | 2015-08-24 00:04 |
Uważam, że ten tekst mógłby być o wiele krótszy a zachowałby swój sens i zyskałby na formie.
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się