mech
pachniała wiatrem
a skórę spaloną miała słońcem
nogi wydeptały ścieżki
od dawna niezdobyte
na które spadały delikatnie
kwiaty wykruszające się z włosów
okadzony dymem
brnął zakurzoną drogą
myśli spowite we mgle
uderzały raz po raz
w skamieniały pomnik
wszystko czegokolwiek było brak
kryło się pod zapomnianą
warstwą mchu
tak bardzo bała się
naruszyć naturę
tak bardzo się bał
ujrzeć prawdziwy kształt
jaimojeniebo
|