Zaufaj Bogu
Podobno przebył daleką podróż
Nim upadł na tę skażoną ziemię
Podobno przybył jako boski stróż
By dźwigać na barkach ludzkie brzemię
Gdy szedł bez słowa zimną doliną
Minął nędzę w wyblakłej szacie
Całą ziemię spowiła zmarzliną
Szła po schronienie w ubogiej chacie
Przed dom wybiegło niewinne dziecię
Wgryzło wzrok bystry w dróżkę daleką
W oczach jaśniały dwie białe świece
By wskazać drogę zdziczałym lękom
Święte skrzydła bezwładnie opadły
Chmura kurzu okryła dolinę
Cienie czerniawe powoli blakły
Anioł przemienił chatę w ruinę
Zniknął ten dom na skraju urwiska
Zniknęła dróżka do jego progu
Przed progiem zniknął uśmiech dziecka
Ostała cisza na martwym rozłogu
Odebrał anioł dom tej istocie
By ofiarować jej wieczne życie
Wśród ruin zastygły ślady w błocie
Nędzy co szła do chaty o świcie
Anonimm
|