Dziwna bezdomność II
zachrzęściło i zadął mroźny wiatr
spoglądam za siebie szepczę zamiast mówić
powoli zaczyna brakować mi tchu
bo mój dom kamienny okazał się kłamstwem
trzęsie się w posadach i ściany mu się kurczą
choć wolna jak więzień odliczam dni
i z nadzieją patrzę w oczy jednorożca
ciepło jego oddechu spowalnia me tętno
więc zapadam się w białą grzywę by zapomnieć
na chwilę o trojańskich lwach i smoku
i tlącym się w oddali gnieździe białego orła
w którym nie ma już dla mnie miejsca
Xii
|