Niebo...
Każdą nieskończoności Miłości myśl
Oceanem teleportuje przez każde istnienie
żyję lewituję bez Ciebie tęsknota zabija
brakiem siły rozgrzewam dłonie by wstać
kąsa mnie i Ciebie każdą komórkę jak żmija
upadek i cały zamieniam się w krew
jak ogień jak wulkan jak piekła zew
Skóra śnieżnobiała a wewnątrz wojna
Krwista jak mapa świata, tak moje ciało
Ziemia ognista, straszą gorącym żelastwem
Jesteśmy Najpiękniejszym Istnieniem
Dziecinko ciepłym marzeniem minko, Metko
wypełnieniem barw moja nadziei kredko
Jestem łzą, jestem krwią, jesteś spełnieniem
I jeśli ciało granicy naszych dni nie wytrzyma
Eksploduję pozostanie dusza i duch który trzyma
Imieniny lipca a ostatni dzień lata
siódemki nasze szczęścia wiatr jesienny pomiata
i ta pamiętna listopadowa data
...
Ratuj mnie zanim mapa moje potylicy
wzniesie się w niebo w postaci orlicy
stratocaster
|