Zamek…
Najpierw stałem przed różnobarwnym pałacem.
U jego wrót, zamiast zamków były antaby z wyżłobionymi imionami i nazwiskami.
Gdy odczytałem jedne, bramy się otwarły.
W środku były przeróżne komnaty, przypominające życie,
po których błąkały się duchy.
Gdy obcowałem ze wspomnieniami,
zamiast strachu zacząłem odczuwać przykrość i znużenie.
Wyszedłem w końcu z zamku,
wrota powoli się za mną zamknęły.
Ziela
|